NOWOŚĆ! ZOSTAŃ INSTRUKTOREM JOGI TWARZY – kurs online

Czy słońce to zawsze nasz sprzymierzeniec w walce o piękną cerę?

słońce a skóra

Dzisiaj chciałabym poruszyć temat, który pojawia się w rozmowach o pielęgnacji cery bardzo często: wpływ słońca na zmiany skórne. Czy promienie UV, które tak uwielbiamy za ich pozytywną energię, faktycznie pomagają nam w walce z niedoskonałościami? Często słyszymy, że słońce „leczy” trądzik, a opalenizna maskuje zaczerwienienia. Czy tak jest naprawdę? Przeanalizujmy to razem.

Słońce – przyjaciel, który staje się wrogiem?

Zacznijmy od podstaw. Już nieraz opowiadałam Wam, jak promienie słoneczne oddziałują na naszą skórę. Doskonale wiecie, że promienie UV powodują przede wszystkim zwiększone rogowacenie w najbardziej zewnętrznej warstwie naskórka. Pomyślcie o tym jak o budowaniu muru obronnego – skóra, próbując chronić się przed słońcem, tworzy grubszą warstwę zrogowaciałych komórek. W rezultacie, przy dłuższym naświetlaniu, może to doprowadzić do rogowacenia posłonecznego, które objawia się tym, że skóra staje się bardziej szorstka i sucha.

To jednak nie wszystko. Słońce prowadzi również do utraty wody w naszym płaszczu hydrolipidowym, co go uszkadza. Kiedy ten proces się pogłębia i długotrwale naświetlamy skórę promieniami UV, możemy doprowadzić do cyklu suchej skóry i całkowitego zaburzenia tej naturalnej bariery ochronnej. Zauważyłam, że na kanwie tak zaburzonej bariery hydrolipidowej pojawia się mnóstwo problemów. Może to prowadzić do atopowego zapalenia skóry, trwałego uwrażliwienia skóry, a nawet do pojawienia się trądziku różowatego. Co ciekawe, promienie UV mogą nawet wywołać trądzik pospolity i zaostrzyć zmiany w łojotokowym zapaleniu skóry.

To, co chcę podkreślić, to fakt, że nie ma czegoś takiego jak „lecznicze działanie” promieni UV na skórne problemy. Owszem, słońce poprawia nam humor i dodaje energii, co sprawia, że czujemy się lepiej. Może też pozytywnie wpływać na rogowacenie okołomieszkowe, czyli tak zwaną „gęsią skórkę”. Ale to zawsze idzie w parze z odpowiednią pielęgnacją. Musimy pamiętać, że celowe naświetlanie skóry promieniami UV przyspiesza starzenie, powoduje rozszerzenie naczyń krwionośnych i uszkadza DNA komórek skóry.

Jak słońce wpływa na konkretne problemy skórne?

Trądzik pospolity – pułapka złudzeń

Pamiętam, że dawno temu, za czasów mojej świetlanej młodości, panowało przekonanie, że skórę trądzikową warto naświetlać. Mówiło się, że słońce wysusza skórę, przez co mniej się błyszczy, a krostki i grudki złuszczają się i stają się mniej widoczne. Mogę się pod tym podpisać, ale tylko jeśli mówimy o pierwszych 2-4 tygodniach.

Długofalowe działanie słońca lub naświetlanie w solarium to zupełnie inna historia. Po 2-3 miesiącach taka skóra ulega znacznemu pogorszeniu. Początkowo wydaje się, że trądzik się wyciszył, ale w rzeczywistości gruczoły łojowe zaczynają pracować jeszcze intensywniej. Pod wpływem promieni UV i wysokiej temperatury łój upłynnia się i jest wyrzucany na zewnątrz. To może wydawać się dobre, bo łój nie zalega, co mogłoby prowadzić do powstawania zaskórników. Jednak ten proces jest krótkotrwały.

Kiedy wierzchnia warstwa skóry zaczyna rogowacieć i gromadzić coraz więcej martwych komórek naskórka, trądzik zaczyna się nasilać. Jeśli mamy do czynienia z trądzikiem zapalnym z guzami, temperatura dodatkowo aktywuje proces zapalny. Pamiętajmy, że słońce wytwarza mnóstwo wolnych rodników, co w połączeniu z zapaleniem sprawia, że skóra jest „rozbuchana” i pogarsza się jej stan. Co więcej, kiedy opalenizna znika, pojawiają się przebarwienia pozapalne i rozszerzone naczynia krwionośne, które wyglądają naprawdę nieciekawie.

Trądzik różowaty – barbarzyństwo dla wrażliwej skóry

W przypadku trądziku różowatego, naświetlanie promieniami UV jest absolutnie odradzane i stanowi wręcz przeciwwskazanie. Chociaż niektórzy twierdzą, że opalenizna sprawia, że skóra wygląda na bardziej jednolitą i mniej zaczerwienioną, to jest to tylko złudzenie. Opalenizna maskuje naczynia krwionośne, ale pod spodem dzieje się prawdziwa katastrofa.

Promienie słoneczne rozszerzają naczynia krwionośne, co jest jak dolewanie oliwy do ognia dla cery naczynkowej. Kiedy opalenizna zejdzie pod koniec lata, naszym oczom ukazują się pola rozszerzonych naczynek, czyli teleangiektazje, potocznie zwane pajączkami. Dochodzi do zwiększenia rumienia, a w efekcie może pojawić się druga faza trądziku – grudkowo-krostkowa. A jeśli już jesteśmy w tej fazie, to krostek i grudek pojawia się jeszcze więcej, a skóra jest wysuszona. To z kolei prowadzi do zaburzenia bariery hydrolipidowej, co pogłębia problem.

Łojotokowe zapalenie skóry – chwilowa ulga, długotrwały problem

Podobnie jak w przypadku trądziku różowatego, przy łojotokowym zapaleniu skóry początkowo słońce może wydawać się pomocne. Przy tej chorobie, tak jak przy łuszczycy, mamy przyspieszony proces keratynizacji naskórka, co powoduje pojawienie się suchych skórek. Promienie UV spowalniają ten proces, co sprawia, że łuszczących się zmian jest mniej. Rzeczywiście, na początku stan skóry może się poprawić.

Jednak jest tu haczyk. Terapie naświetlaniem (fototerapia) w gabinecie wymagają podpisania deklaracji, że zdajemy sobie sprawę z ryzyka poparzeń słonecznych, utrwalonych przebarwień, rozszerzonych naczyń i przyspieszonego starzenia się skóry. I to właśnie dzieje się w przypadku łojotokowego zapalenia skóry, gdy naświetlamy się zbyt często. Chociaż zmiany mogą ustąpić na pewien czas, to po zaprzestaniu naświetlania wracają ze zdwojoną siłą. Dlaczego? Ponieważ wysoka temperatura sprzyja rozwojowi stanu zapalnego i zwiększonej produkcji wolnych rodników. Prowadzi to do uwrażliwienia skóry i może nasilać swędzenie.

Atopowe zapalenie skóry – zero tolerancji dla słońca

Atopowe zapalenie skóry (AZS) to już w ogóle jest barbarzyństwo, jeśli chodzi o naświetlanie. Skóra atopowa jest cienka, wysuszona i często dochodzi do przeczosów, czyli sączących się ran. Wystawianie takiej skóry na słońce tylko pogłębia problem, a chyba każda osoba z AZS zdaje sobie z tego sprawę. Chociaż początkowo opalenizna może maskować zaczerwienienia, to słońce prowadzi do kruszenia i rozszerzania naczyń. Promienie UV docierają do samego DNA komórek, niszcząc włókna kolagenowo-elastynowe, co skutkuje trwałymi zmianami. To absolutnie nie sprzyja naprawie skóry dotkniętej AZS.

Nużeniec – słońce jako lekarstwo?

Niektórzy uważają, że nużeniec, jako pasożyt, nie lubi ciepła, więc promienie UV mogą działać na niego korzystnie. Z moich praktycznych doświadczeń wynika, że to niestety nie jest takie proste.

Po pierwsze, nie ma czegoś takiego jak „rozsądne opalanie” w kontekście leczenia. Rozsądkiem jest stosowanie filtrów UV i korzystanie ze słońca dla poprawy samopoczucia. Działanie słońca na nużeńca jest krótkotrwałe. Aby faktycznie go zniszczyć, terapia musiałaby trwać nawet 3 miesiące, na przykład w saunie. Kto jest w stanie wytrzymać codzienne seanse w saunie przez tak długi czas? Wierzcie mi, że owszem, nużeniec może zginąć, ale nasza skóra ucierpi, a na jej powierzchni mogą pojawić się inne zmiany.

Nie podpiszę się pod pomysłem naświetlania skóry dotkniętej nużeńcem, ponieważ często towarzyszy on trądzikowi różowatemu lub łojotokowemu zapaleniu skóry. Promienie UV mogą zabijać jaja nużeńca, ale jednocześnie intensywnie wpływają na starzenie się skóry, szczególnie powiek, gdzie nużeniec często występuje. Naświetlanie trwale niszczy włókna kolagenowo-elastynowe, a skóra wokół oczu jest dużo bardziej delikatna i ma ograniczone możliwości regeneracji.

Podsumowanie: Słońce – tak, ale z głową i filtrem

Podsumowując, kochane, ogólnie rzecz biorąc, nie ma czegoś takiego jak lecznicze działanie promieni UV na skórne problemy. Owszem, słońce poprawia nam nastrój, dodaje energii i działa przeciwdepresyjnie, co sprawia, że nasza skóra wygląda lepiej. Jednak celowe naświetlanie skóry, zwłaszcza tej problematycznej, przysparza więcej problemów niż korzyści.

Jestem absolutną miłośniczką słońca, kocham jego energię, ale widziałam już zbyt wiele przypadków, by podpisać się pod tezą, że jest ono lekiem na skórne bolączki. Zdecydowanie jestem za tym, żeby korzystać ze słońca, ale z umiarem i zawsze z regularnie stosowanym filtrem przeciwsłonecznym.

W późniejszym etapie życia w każdej skórze dojdzie do wyrzutu dużej ilości wolnych rodników, kruszenia naczyń i zmian na poziomie DNA. Dlatego lepiej jest zapobiegać, niż leczyć, a filtry są naszym najlepszym sprzymierzeńcem w tej walce.



Chcesz zobaczyć jak ćwiczymy?

Sprawdź dostępne kursy i warsztaty online i stacjonarnie.